Otóż wczoraj dostałam od kuzyna pewien tekst, będący zapisem starego nagrania na taśmie magnetofonowej. Pojawia tam się sporo nieścisłości historycznych, które w miarę możliwości staram się prostować w komentarzach.
Historię opowiedział wiekowy syn uciekiniera z Polski do USA (dołączył do ojca jako 12-latek) pod koniec lat 60. Pojawia się w tekście pewien akapit, przy tłumaczeniu którego mam wątpliwość co do właściwej nazwy.
Wg mojej wiedzy wytłuszczona nazwa dotyczyła polskich formacji wojskowych, a bohater historii był przez większość polskiego życia stolarzem prowadzącym normalne cywilne życie, z żoną i pociechami.- Czy tylko dlatego wyjechał, czy też był aktywnym członkiem podziemia?
- Tak. To dodatkowe... inne zagadnienie, dlaczego go ścigano. Niezgoda w rodzinie i członkostwo w podziemiu zwanym wówczas "Legion Polski". Należał do konspiracyjnego Polskiego Legionu przygotowującego się do uwolnienia kraju spod kurateli rządu rosyjskiego. To samo czyniono w Niemczech i Austrii. Polacy wierzyli, że pewnego dnia wybuchnie powstanie lub inna okoliczność, wszyscy uwolnimy się i zjednoczymy.
Więc ojciec był łącznikiem podziemnego legionu z Tuczną i Huszczą. W Tucznej, gdzie pracował i był członkiem tegoż, można było go złapać. Przekazywał z ręki do ręki książki i bibułę z drukarni w galicyjskim Krakowie. Miesięczne biuletyny i okazjonalne wiadomości wędrowały z jednej wioski do drugiej, a tata był tym, który otrzymywał te materiały dla całej wsi. Dzielił je między innych członków podczas okolicznościowych spotkań, a jeśli była jakaś wiadomość do wysłania krakowskim zwierzchnikom, on jedyny mógł przekazać to z Tucznej.
Czy ktoś z Was spotkał się z podobnym aktywistą?
Na początku pomyślałam o czymś w stylu bojówki PPS-u, lecz nie mam żadnych podstaw, by postawić taką tezę.
Potomkowie nic nie wiedzą o poglądach tegoż, bohater zmarł w latach 30., opowiadający w 70.
Cała opowieść jest dość długa i warta publikacji.